poniedziałek, 3 grudnia 2012

you and me

Ach, miało być dalej o Maderze! Ale wiecie jak to jest kiedy czas mija i przynosi ze sobą kolejne wydarzenia w związku z czym te poprzednie trochę bledną? No więc właśnie. No to może niech za ciąg dalszy opowieści Maderskiej posłuży zdjęcie w tle (tu, na blogu, pewnie aż do świąt mniej więcej;)) ilustrujące wspaniale część słów-kluczy, pod którymi bym tę wyprawę zamknęła: zieloność, ocean (czy już pisałam, że oceanu to ogrom i że horyzont nigdy nie był tak daleko? to ostatnie to chyba komuś w wiadomości/smsie napisałam, ale się powtórzę, bo dokładnie takie miałam wrażenie!), skały, krystaliczne powietrze, przestrzeń... Pozostałe klucze to: egzotyka, deszcz, słońce, fale, poncha (likier miodowo-cytrynowy), eukaliptusy, banany, góry, zupa rybna, wiatr, język portugalski i łatwiutkie stopowanie. Ot:)

... a tymczasem na kontynencie! Temperatura: 10-15 stopni. Przeważnie słonecznie, czasem mgliście i chmurzyście (jak w tym momencie), w związku z czym i chłodniej. Platany i kasztanowce straciły już większość liści, ale takie na przykład eukaliptusy to teraz właśnie kwitną! Więc zdarza się, że zaraz koło nosa przeleci mi pijana pszczoła:) Poza tym sporo też róż. I żywopłot przed domem ciągle zielony! No i palmy też zielone, najbardziej lubię te, które wyglądają jak wyrośnięte ananasy. Takie tam żarciki natury, doceniam wysublimowane dowcipy;)
Zaskakuje mnie ta niekończąca się wiosna wszędzie  wkoło i, tym bardziej, zaskakuje mnie, że tu też będą święta! A zapomnieć o tym trudno, bo (tak jak w Polsce) sklepy przystrojono bombkami (kr. bańkami;)), łańcuchami i innymi świecidełkami. Z artykułów oryginalnych: choinka z dorsza w Pingo Doce (zrobiłam zdjęcie telefonem i teraz nie jestem w stanie przenieść na komputer, bo nie mam kabeeelkaaa, dodam jak tylko go w domu w Polsce znajdę!). Póki co muszę więc zaproponować ćwiczenie wyobraźni: takie oto płaty ryby udają choinkowe gałęzie, więc są przymocowane do stelaża od najmniejszych u góry do najsroższych na dole. Prawdziwa choinka musi mieć ozdoby, nie może sobie pozostać taka ot, łysa. Więc do każdej "gałęzi" przytwierdzona jest kokardka. Ha, a jak przytwierdzona? Przewiązana przez rybi ogonek czyli koniec gałęzi, ot co! :D W życiu takiego dzieła sztuki użytkowej nie widziałam, uwierzcie, katharsis w dziale rybnym jest możliwa! (miałam problem z rodzajem gramatycznym słowa "katharsis", w razie wątpliwości: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8903;)). W bufecie uczelnianym też dbają o nasz rozwój estetyczny. W rogu pomieszczenia ustawiono więc instalację pt. "Dmuchany Święty Mikołaj czeka na Oblężenie". Nazwa, wbrew tendencjom sztuki współczesnej (upraszczając), odzwierciedla bezpośrednio stan rzeczy, aczkolwiek odkrycie tego co autor miał na myśli/co chciał odbiorcom uzmysłowić jest, tym razem zgodnie ze wspomnianymi tendencjami, trudne, jeśli nie niemożliwe. Dmuchany, biało-czerwony Mikołaj wyłania się z wnętrza dmuchanej, czerwonej fortecy, zawisa na kilka sekund w powietrzu, a następnie znowu chowa się w jej wnętrzu. I tak non stop, cały dzień. Instalacja doskonale wpisuje się w przestrzeń bufetu - tu ludzie też wchodzą i wychodzą, pojawiają się i znikają, tworzą iluzję bycia, kiedy tak naprawdę wcale nie są... Tak. Chyba już macie wyobrażenie. ;)

Tak więc święta święta coraz bliżej. I ja już niedługo wracam, ale się cieszę! Jak? Ogromnie:) Piosenki świąteczne już bez opamiętania (http://www.youtube.com/watch?v=aTtZdJ3UXuM, np.). Myślę o prezentach. Planuję. Wyobrażam sobie. Czekam. Sprawdzam pociągi z Modlina do Katowic. Autobusy z Katowic do Krakowa. Pociągi do Łodzi (?;)). Będę w Polsce 23 dni. :)

A potem tu wrócę. I tym razem przyjadę już do konkretnego Porto, nie tego z mapy i zdjęć, tylko do mojego, ciepłego, przytulnego, kawowego, wiosenno-jesiennego, Argentinowego, FLUPowego Porto. I wskoczę prosto pod wielki koc, który dał mi Ricardo. Albo razem wskoczymy, haha :))

Fajnie jest. 

http://www.youtube.com/watch?v=H8rumyup0Os , słuchanie obowiązkowe! ;)


8 komentarzy:

  1. i te dorsze są zielone? :| ja bym ich nie jadła...

    OdpowiedzUsuń
  2. zmieniłam "nie może pozostać zielona" na "nie może pozostać łysa", chociaż nie wiem czy to jakkolwiek ratuje sytuację:D

    OdpowiedzUsuń
  3. hyhy, nadal mało apetycznie. czy uwzględnienie we wspomnieniach zupy rybnej znaczy, że zjadłaś zwierzę?!

    OdpowiedzUsuń
  4. zjadłam. to było takie miejsce, taki klimat, że stwierdziłam, że ten raz się przyczynię do powiększenia ilości cierpienia na świecie. tak, dopuściłam się rybojedztwa z zimną krwią;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak za 23? Nie za 13 przypadkiem? (w sensie dni w Polsce). A w ramach świąteczno-zimowego nastroju - w Santiago otworzono lodowisko!, i to w moim ulubionym parku. Ale główną atrakcją pozostaje jednak budka z bocadillos obok, bo samo lodowisko przedstawia sobą obraz nędzy i ciamkającej wody.

    OdpowiedzUsuń
  6. OK, teraz doczytałam - że chodzi o ilość a nie o (hm) za-ilość. Wybacz zamieszanie. A skąd i kiedy dokładnie do tego Modlina?

    OdpowiedzUsuń
  7. z Beauvais 14.12, będę o 11:50 w modlinie.
    a Ty, przypomnij?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. 2 godziny przed Tobą, z Barcy ;)

    OdpowiedzUsuń