czwartek, 18 października 2012

pada

Przedwczoraj przyszedł deszcz. Zalał ulicę przed domem i drzewa i nawet skrzeczące mewy, więc zrobiło się dość smutno. (Chcecie sobie przypomnieć jak brzmią mewy? http://www.virtual-bird.com/songs/larus-minutus.mp3 ; to taka charakterystyczna muzyka Porto, więc jeśli nagle cichnie i ta cisza trwa tak długo to robi się jakoś nieswojo).

A może to nie wina deszczu (bo przecież mojego pokoju nie zalał ani nawet mojej głowy - opatuliłam się szczelnie chustą kiedy z szalejącym wiatrem przyszły pierwsze krople, a ja właśnie wracałam z uczelni; tak, oczywiście, że od razu zaczęłam sobie wyobrażać, że jestem muzułmanką dumną ze swojej kultury i przez to niesamowicie atrakcyjną dla tubylców - lubię zmieniać tożsamości i wyobrażać sobie, że ktoś się dał nabrać i w jakikolwiek sposób się moją dziwnością interesuje).
Może to kwestia tego, że od kilku dni słucham jak opętana wciąż i w kółko http://www.youtube.com/watch?v=g1M4fGI_zQw. Może dlatego, że mam głowę za bardzo w Polsce. Może działanie jeszcze innych subiektywnych czynników - w każdym razie zrobiło się szaro i melancholijnie. I zimno.


Całe szczęście na szarość można zareagować (absolutnie nie zawsze, ale czasem się udaje:)). Więc po pierwsze przytargałam do pokoju kulawy grzejnik (stracił jedną kółkową nóżkę, ale ma jeszcze trzy, więc stoi o własnych siłach, nie trzeba go nawet o ścianę opierać). Zresztą co tam, że kulawy, ważne, że działa. Pokój mam mały więc po 15 minutach od włączenia robi się naprawdę przyjemnie. Po drugie zaangażowałam do dawania ciepła (tym razem optycznego) większą liczbę świeczek. Stoją sobie na parapecie i na szafce nocnej i wytwarzają klimat ameliowy. Po trzecie czytam Musierowicz, a jej książki zawierają jak wiadomo dawkę max ciepła rodzaju wszelkiego (chociaż nie grzeją ani nie świecą, więc jednak nie są tak całkowicie uniwersalne). A po czwarte i najważniejsze przypomniałam sobie wczoraj żeby wejść na stronę służącą śledzeniu paczek i sprawdzić jak tam podróż paczki wysłanej przez rodziców. Okazało się, że już jest i to od wtorku i czeka na mnie na poczcie:) Adrenalina mi podskoczyła od razu, deszcz przestał się liczyć, wystrzeliłam jak z procy i byłam na miejscu po 10 minutach. Zaopatrzona w plecak (żeby przełożyć do niego zawartość wielkiego kartonu) oraz ostry nożyk (żeby ten karton rozciąć). Tak czy siak nie udało się wszystkiego zmieścić w plecaku więc pudła nie wyrzuciłam i przyniosłam je do domu...



Tak. Krówki i najnowsza Musierowicz. Dużo swetrów, śpiwór, szalik: ekwipunek jesienno-zimowy, odganiacz smutków sam w sobie:) Zaszyłam się pod kocykiem z książką...


swetry zaszyły się w szafie...



a deszcz dalej sobie padał na szaro i buro:


Aczkolwiek nie wszystkim to przeszkadza!


Pani wykorzystała 5-minutową przerwę w laniu, w tym momencie akurat siąpiło, więc postanowiła wymieść liście. Skąd ludzie biorą taką - kosmiczną! - energię, żeby w 15 stopniach, wichrze i wilgoci stuprocentowej chwycić za miotłę i wyleźć przed dom w fartuchu z krótkim rękawem żeby pozamiatać kilka liści, które przecież nie wadzą nikomu? 

Fascynujące. 

Więc biorąc z niej przykład też dziś chyba wyjdę (chociaż uderzę jednak w płaszczyk, a miotłę mimo wszystko zostawię w domu). Bo nadmierne siedzenie na tyłku (nawet z Musierowicz i krówkami i w swetrze i przy świeczkach) dobrze na myślenie nie robi. 

Hmm. Jest tu Centrum Fotografii Portugalskiej. Czuję, że mnie wzywa. No, chyba że lektura jednak za bardzo mnie wciągnie, to wtedy ograniczę się do zwiedzenia Pingo Doce, działu warzywowego zwłaszcza;)

Trzymajcie się Rodacy mili:))




16 komentarzy:

  1. Nic to, zamiatać, na miotle to trzeba latać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Fałszywym tropem byli rodzice, raczej celuj w czarownicę.

      Usuń
    2. jestem wegetarianką z niedoborem migdałów, proszę o wyrozumiałość wobec moich dziur w pamięci... nie kojarzę żadnej czarownicy:(

      Usuń
    3. Nie znasz żadnej czarown.icy prócz MałgorzatyBy

      Usuń
    4. Ach, to Ty, miło "widzieć";))

      Usuń
  3. Tata zaprzecza,jakoby to on. Bardzo dobry tekst, taki...klimatyczny. I zdjęcia...klimatyczne. I pani, taka pupiasta, jak u nas.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam szybkość, z jaką dotarła do Ciebie najnowsza Musierowicz, ja dopiero kilka dni temu zdybałam ją w księgarni. No ale ja... mam ostatnio coraz słabszy kontakt ze światem ;) W Krakowie na przemian ciepło i zimno. Dziś koło południa można było się opalać, a rano pewnie chwyci mróz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka dzięki mobilizacji rodziców;)
    Aj, już się nie mogę doczekać jak zobaczę małą StokoLeśniaczkę w grudniu (bo mam nadzieję, że zobaczę, chociaż oczywiście wszyscy będą chcieli i już będziecie mieli serdecznie dość). Trzymam kciuki za datę wiadomą. Telefony mam włączone oba, i polski i portugalski (tak w razie czego;pp).

    OdpowiedzUsuń
  6. Ulunia, chciałam Ci tylko powiedzieć, że zamiast musierowiczowskiej Gabi (ona tam jeszcze żyje? bo zatrzymałam się na lekturowym "Opium w rosole" - obie wiemy dlaczego, sprzeczać się nie będziemy ;D) będziesz mieć swoją prywatną z krwi i kości już ZA MNIEJ NIŻ 3 TYGODNIE. I ona z chęcią przywiezie Ci jeszcze więcej krówek... :)

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Lubię Twoje zdjęcia. Ale to już wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  8. ha, nie musicie walczyć o moje serce! Bo Ty jesteś Gabi, a ona Gaba (i tak, wciąż żyje, ma się nieźle;)), więc dla każdej znajdzie się miejsce. powiem Ci w sekrecie, że w związku z tym, że masz również krew i kości, których Gabie brakuje, masz chyba nawet troszeczkę więcej miejsca niż ona. tak tyci tyci więcej;)
    co do krówek to powinno mi starczyć ich do grudnia;p ale pierogi, Gabs, przemyśl pierogi! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. a nie wiesz czasem jak miałabym Ci je przetransportować zamrożone w bagażu podręcznym dwoma samolotami? ;p jeśli gardzisz dodatkową porcją krówek (towar idealny, ryanairowski wręcz - bym powiedziała), to zażycz sobie czegoś równie smacznego, nie-ciężkiego i nie w stanie ciekłym (a także nie-metalowego i czego nie uznają za offensive weapon :D).
    życzenie spełni się 7 listopada.
    jeśli nie wyślesz tego łańcuszka do 423 osób, to zmienią Ci nauczyciela od surfingu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba faktycznie rozsądniej będzie po prostu poczekać aż do grudnia i zjeść te pierogi na świeżo w domu:) to wiesz... nie będę Ci żadnego grama bagażu odbierać, zamiast żarcia weź po prostu kieckę i sandałki, wiesz, że się przydadzą;p ;))

      Usuń
  10. I am extremely impressed with your writing skills
    as well as with the layout on your weblog. Is this a paid theme or
    did you customize it yourself? Anyway keep up the nice quality writing, it's rare to see a nice blog
    like this one nowadays.

    Stop by my weblog ... http://download.trafficbackdoorreview.net

    OdpowiedzUsuń