Ciągle coś. Po przyjeździe przedobrzyłam z bieganiem z miejsca w miejsce z 15kilowym plecakiem i 10kilową walizą i przez 2 dni bolały mnie plecy. Kilka dni temu zaczął mi się katar, od wczoraj jest też kaszel i ogólne zatkanie chorobowe yhy_yhy. No a poza tym wykryłam u siebie pierwsze stadium PZK i już się obawiam kolejnych etapów:(
No bo PZK postępuje i tylko w niewielu przypadkach się cofa. Hm, może uchronią mnie modlitwy Dziadka Grzesia. Uchroniły mnie przed albańskimi szejkami porywającymi dziewczęta i zmuszającymi je do pracy w burdelach, więc może teraz też zadziałają (nie ironizuję, akurat wierzę w ochronę, którą zapewniają nam najbliżsi. babcia Halina pomogła mi na przykład zdać Brzozę i jeszcze nakłoniła go do użycia przy mnie słowa "sexy"; zawsze wszystkim opowiadam, że równa baba z niej była). Ale wracając do PZK (Przejściowe Zdziwienie Kulturowe, informacje za stroną http://pl.erasm.us/poradnik-erasmusa/porada/112-Szok_kulturowy): pierwszy etap to "zaskoczenie kulturą" ("Pierwsze zetknięcie z nową rzeczywistością jest często najprzyjemniejszym stadium. Jesteś podekscytowany i raczej pozytywnie zaskoczony zwyczajami, które przez swoją nowość wydają się ciekawe i fascynujące"), dalej idą "stres kulturowy" ("możesz poczuć się zagubiony i zmęczony), "irytacja kulturowa" ("Kiedy coraz więcej norm nie pasuje do twojego wzorca twoja irytacja nieznośnymi drobnymi różnicami w zachowaniu rośnie. Zdenerwowanie może dotyczyć odmiennego od twojego własnego stylu komunikacji czy nadmiernej w twoim odczuciu uprzejmości lub obojętności mieszkańców") oraz ostatnie: "znużenie kulturowe" ("Znużenie może skutkować unikaniem konfrontacji z nowymi realiami. Niektórzy niezdrowo uciekają w samotność, albo kontakt ze znajomymi z własnego kraju"). Jako że "zaskoczenie kulturą" zaskoczyło mnie swym natężeniem, już się boję, że "stres", "irytacja" i "znużenie" będą niemożebnie stresowały, irytowały i nużyły Polskich Przyjaciół. Ale chorym się wybacza, co? Więc proszę się tam przygotowywać na wyrywanie mnie ze szponów samotności. Już w tym momencie przewiduję, że pomogą pierogi, pierogi i pierogi. :)
A może wyrywać z żadnych szponów nie będzie trzeba, modlitwy Dziadka przyniosą owoce i przez cały rok uda mi się utrzymać w pierwszej fazie? Wtedy trzeba mi będzie jakoś zatkać gębę, żebym się tymi swoimi zachwytami udławiła. Gębę najlepiej zatykają pierogi, także tak czy siak polecam mieć w domu w grudniu i w lipcu sporą ich ilość (w grudniu ruskie, ewentualnie z kapustą i grzybami. w lipcu ruskie, ewentualnie z Jagodami).
Poświęcę chyba kilka wpisów na bardziej szczegółową analizę aspektów zachwytotwórczych, bo w jednym poście (btw. liczba mnoga od słowa "post" to "posta", to tak wg blogspot.com;)) się nie pomieści i nikt nie dotrwa do końca, ja natomiast dotrwam do rana siedząc nad komputerem, a nie jest to dobry pomysł gdyż: a) nie ma już nikogo na fb więc nuda i nie ma czego lajkować, b)jutro idę do lekarza i a nuż będzie on Przystojnym Portugalczykiem Lecącym na Farbowane Szatynki więc głupio mieć podkrążone oczy. Swoją drogą... podkrążone oczy nic nie znaczą. W końcu jestem sick&sexy :) http://www.youtube.com/watch?v=Y-DV6r2_BwE ;)
Buziaki z Argentiny. :)
u nas też wszyscy chorzy... więc to nie taka znowu wielka zmiana w porównaniu do Polski : P
OdpowiedzUsuńPS.: ja też siedzę często w moim salonie i jestem posh.
PS2: NIE MOGĘ SIĘCHWALIĆ SWOIM PLANEM : ((( wcale nie jest fajny, mam na ósmą w poniedziałek, chlip, chlip. To wszystko przez wykład kulturoznawczy bo literaturoznawcy nigdy nie wykładają przed 13.00 : <
ej nie lubię pierogów :/ wole Mary Poppins ;)
OdpowiedzUsuńi też jestem chora, ale nie ide do lekarza bo wiem że trafię na tę samą panią do której chodzę od 10 lat!
Forewer Jong Urszulo ;)
Cześć Ula, czytam Cię :) a w przeciwieństwie do Kin mogę się pochwalić, że mam fajny plan z wolnym poniedziałkiem i zadziwiająco bardzo mało zajęć jak na filologię szwedzką. Jak Ci się tam będzie przykrzyło Ulo w tym Abcporto to zapraszam na pyzy do Poznania :D
OdpowiedzUsuńNA ÓSMĄ W PONIEDZIAŁEK, hahahahaha, Kin, sorry, śmieję się z Ciebie;d i Dusia pewnie też (ma największe prawo, bo ja przecież w poniedziałek zaczynam o 8:30 czyli niewiele lepiej niż Kin:D). A Poznań bardzo lubię więc pyry czemu nie. Och...gdybym tam mieszkała to przez cały czas wyobrażałabym sobie, ze mieszkam na Roosevelta 5:)
OdpowiedzUsuńPod Roosevelta 5 zaczepili mnie świadkowie Jehowy :D
OdpowiedzUsuń